czwartek, 13 września 2012

Pozdrowienia z Polski!

Jak dobrze być w domu! Nazbierało się zaległości, trzeba odkurzyć blogowe kąty... Kilka poprzednich postów publikowało się z automatu, a ja nie miałam za wiele czasu na odwiedzanie Was - ot, tyle co wieczorem zdążyłam zerknąć w internet, jeśli oczywiście był :) Chciałam Wam nawet pokazać jak wyglądała nasza trasa, ale niestety... W miejscu Bośni i Hercegowiny, która stanowiła dużą część naszej powrotnej drogi, Wujek Google ma tylko białą plamę... i nie wyznacza trasy. Celem była Chorwacja, ale przy okazji zahaczyliśmy o wiele innych miejsc. Momentami było bardzo męcząco - prawie codzienna zmiana miejsca noclegu i godziny spędzone w trasie, ale są setki, jeśli nie tysiące zdjęć (czas zacząć selekcję!), które mam nadzieję pojawią się w jakichś pracach. W końcu trzeba te wspomnienia uwiecznić :)

Katka namawiała mnie na podróżnicze zwierzenia, ale ona swoją wyprawę na Krym opisała na tyle szczegółowo, że ja chyba nie dałabym rady utrzymać takiego poziomu! Jeśli jednak ktoś jest chętny na nie-rękodzielniczą relację, to dajcie znać.

A przed samym wyjazdem spotkało mnie nie lada wyzwanie! W ciągu nocy przed podróżą przesiedziałam bite 10 godzin nad zamówieniem dla pani Ewy, która zobaczyła obrączki na serwetki z kwiatkiem. Pamiętacie jeszcze? Tutaj zamieściłam tutorial. Zapotrzebowanie było na 33 identyczne sztuki niebieskich obrączek z różowym kwiatkiem. Wysyłałam dosłownie po drodze na wakacje!

Najpierw wycinanie:


A potem składanie, zszywanie i efekt finalny:


Zdążyłam! I poczta też zdążyła na czas :)