środa, 31 października 2012

Środowe myki: ramko-kartka w 5 minut


No może w 15 minut :) Rzecz prosta, której zapewne nie trzeba opisywać, ale może być sposobem na miły drobiazg dla kogoś bliskiego. Taka ramko-kartka samodzielnie stoi gdziekolwiek, ale też składa się na płasko, więc nie ma problemu z jej przechowywaniem. Na odwrocie sporo miejsca, można umieścić tam krótką wiadomość czy życzenia.



Ja do "oprawienia" wybrałam pamiątkowe zdjęcie ze skansenu w Kłóbce, które pojawiło się już na moim blogu. Zrobiłam trzy ramki - jedną zamiast kartki urodzinowej, drugą jako pocztówkę z życzeniami powrotu do zdrowia, trzecią bez okazji. Rzecz uniwersalna, w zamyśle miała po prostu wywołać uśmiech :)


Choć poniżej przedstawiam przepis, tym razem nie namawiam Was na skorzystanie z tutorialu, ale jedynie na wykonanie jakiegokolwiek drobiazgu, który sprawi trochę radości komuś, kogo kochacie - tak bez okazji.

Moja ramko-kartka w 15 minut wymagała zgromadzenia następujących materiałów:


Bardzo wskazany byłby też ołówek :) Papiery i inne ozdoby dowolne, ale pasujące do kolorystyki zdjęcia.

Z brystolu czy tektury przygotowujemy sobie pasek, którego rozmiar dopasowujemy do zdjęcia. Front mojej ramko-kartki miał mieć 12 x 12 cm. Ucięłam więc tekturę wielkości 12 x 30 cm. Skąd ten wymiar? Ano stąd:


Wielkość w prosty sposób dopasujecie do żądanych rozmiarów. Linie przerywane wyznaczają miejsce zgięcia tektury. Zaczynamy od jednocentymetrowego paska, który będzie służył do sklejenia ramki:


Następnie harmonijka, która zapewni postawę wyprostowaną:


Ostatnie zgięcie dzieli na pół pozostałą część (2 razy po 12 cm). Zostaje tylko skleić jednocentymetrowy pasek z drugą krawędzią tektury:


Najlepiej posmarować klejem i docisnąć na kilka chwil. Mamy gotową bazę, którą wystarczy teraz ozdobić według uznania. U mnie kraciasty papier jako tło i narożniki oraz kilka prostych elementów. Zdjęcie można nakleić bezpośrednio na wybrany papier (wersja szybka), można też wyciąć w nim miejsce na zdjęcie, dzięki temu powstaje prawdziwa ramka, a kartka zyskuje na przestrzenności (wersja tylko troszkę bardziej pracochłonna, w taki sposób zrobiłam dwie pozostałe).


Przy okazji - jak obiecywałam - pokazuję moją pamiątkę z hali targowej w Budapeszcie. Drewniana panna, w sumie coś w rodzaju szkatułki, bo składa się z dwóch części i pod spódnicą ma mały schowek :)


Taki ludowy trójkąt :)
Buziak!

W poprzednich środowych mykach:

wtorek, 30 października 2012

Czy podejmiesz wyzwanie?

Idę za ciosem i po komplecie dla Ystin, w którym pojawiła się długo planowana przeze mnie bransoletka, spełniam kolejny projekt - naszyjnik w tym samym stylu. Kółka jeszcze nie na całym obwodzie, ale i na taki może przyjdzie kiedyś pora :)

Mój pierwszy egzemplarz, więc potraktujcie ten post jako inspiracyjny w wyzwaniu "Coś nowego".



Dziękuję za wszystkie komentarze, mam chwilową obsuwę w odpowiadaniu na nie, ale w najbliższych dniach postaram się Was odwiedzić :) Także do zobaczenia i wspaniałego wtorku!

poniedziałek, 29 października 2012

Na osiemdziesiątkę

Tydzień temu z małym haczykiem moja Babcia obchodziła 80. urodziny. Postanowiłam całkowicie odciąć się od wszelkich kwiatków i papierów ze wzorem damasku, eleganckich wstążek i stonowanych beżów. Wybrałam bardziej "odmłodzony" motyw, który sama chętnie zobaczyłabym na kartce z okazji takiego okrągłego jubileuszu - graficzne papiery, gdzie oprócz szarości (a jakże!) jest i trochę żółtego. Bazę, podobnie jak w tej kartce, stanowiła okładka folderu reklamowego, jednak aby dopasować ją do odcienia papieru ILS, musiałam użyć cienkiej warstwy białego spreju. Napisy wydrukowane są na wizytówkowym, matowym, ale lekko srebrnym papierze - dzięki tej fakturze wydruk nie jest zupełnie czarny, raczej szary. Element wykrojnikowy dostałam od Moniki-veny7, o dziwo taki sam papier miałam w domu i mogłam dodrukować napis. Do tego przeszycia i gotowe!

Kartka idealnie wpisuje się w moje wyzwanie "Coś nowego", ponieważ to moja pierwsza kartka sztalugowa. Więc czujcie się zainspirowane do wzięcia udziału :) Proporcje dopasowałam do stojącej kartki, bo moja Babcia każdą kartkę i widokówkę stawia sobie na regale - ekspozycja zmienia się, kiedy dostaje następną :)




Życzę Wam udanego wejścia w nowy tydzień :)

P.S. A widziałyście candy w studio75 z cudnymi, zimowymi papierami, które stworzyła Peninia?


niedziela, 28 października 2012

Katalog ma nową właścicielkę

Łącząc się w bólu z tymi, którzy do IKEA mają najdalej, katalog poleci do osoby, którą od najbliższego sklepu dzielą (wg googla)

143 km

Tą (nie)szczęśnicą jest Pani Motylkowa, która musiałaby jechać z Ostródy aż do Gdańska. Proszę o mejla z adresem do wysyłki katalogu na filc.joanna.stepniak@wp.pl. Na wiadomość czekam do najbliższej środy!

Swoją drogą, zdziwiło mnie, że ja mam ze wszystkich zgłoszeń najdalej, bo o 10 km więcej niż Pani Motylkowa! Masakra :)

Udanej niedzieli - życzę Wam takiego słońca, jakie w tej chwili świeci mi w okna :)

piątek, 26 października 2012

Trzy pierścionki na które przyszła pora

bo zdjęcia zalegają na komputerze i czas coś z tym zrobić.




Czy u Was też zapowiada się słoneczny dzień? Podobno gdzieś już pada śnieg z deszczem, ale niech ominie mnie szerokim łukiem. Was też :)

czwartek, 25 października 2012

Jak dobrze wstać, skoro świt... ♫

U mnie to raczej "jak ciężko wstać", ale kiedy wstaje się jeszcze długo przed słońcem i znajduje się przemiłą wiadomość o zwycięstwie skromnej niepozornej kartki - dzień zaczyna się cudnie! Dziękuję :)

Dziś z kolei praca na wyzwanie Lejdi w Art Piaskownicy. Aby ją sfotografować, musiałam poczekać do świtu :) A teraz mam chwilę, by pokazać.


Wyzwanie skrojone jak dla mnie, bo śmieci przeznaczonych do recyklingu mam w papierzyskach multum. I wbrew wszelkim moim zarzekaniom, że nie poddam się na razie klimatom bożonarodzeniowym, jakoś wzięło mnie na stworzenie okładki tegorocznego grudniownika. Na razie na niej poprzestanę, ale pamiętając o katuszach, jakie rok temu przeżywałam ozdabiając strony na raty, tym razem zacznę od razu w listopadzie. Nauczona doświadczeniem wybiorę sobie skromną paletę kolorystyczną i postaram się jej konsekwentnie trzymać.

Okładka jest złożona z dwóch części - z przodu przezroczysty plastik, pod nim skromna stroniczka:





Prezentuję dokładnie materiałoznawstwo: obrazek z sarenką to kartka świąteczna, literki pozyskane sposobem przedstawionym wczoraj, białe gwiazdki jako odpad śnieżynkowych zawieszek, kolorowe kropy dostałam od Mamy, która zbiera dla mnie czasem takie duperelki (są to jakieś pozostałości po dziurkaczu). Do tego przeszycia, zszywki i marker. Albumik ma dokładnie 32 strony - są to 4 arkusze tektury modelarskiej przeciętej na cztery. Tekturę podarował mi Luby, bo modeli już nie klei, a dla mnie to po prostu najlepszy prezent :) Całość zbindowana sposobem, który pokazywałam w środowych mykach miesiąc temu. Tym razem zamiast pojedynczych kółek użyłam dwóch kompletów po trzy (trzeba więc odciąć więcej ze sprężyny, wymierzyć gdzie wyciąć otwory i resztę zrobić tak, jak pokazywałam). Chyba wszystko :)

Z okładki jestem całkiem zadowolona. Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać wnętrze w takiej biało-złoto-srebrnej tonacji.

Jeśli tylko czas Wam pozwoli, skuście się na to wyzwanie. Nie chodzi jedynie o kreatywność, ale także o recykling i ochronę środowiska. Szczytne cele :)

Przy okazji zapraszam też na moje wyzwanie, wszelkie nowinki mile widziane!


Udanego dnia!

P.S. Chętnych na katalog IKEA zapraszam >>tutaj<<

środa, 24 października 2012

Środowe myki: alfabetowe neverendingstory


Temat liter chyba nigdy nie ulegnie wyczerpaniu. W dzisiejszym poście gotowy alfabet wykorzystam do cna, a na pewno znalazłoby się jeszcze kilka zastosowań. Jeśli macie jakieś inne pomysły, dajcie znać!

Po pierwsze - na recyklingowe scrapowanie Lejdi w Art Piaskownicy potrzebowałam literek. Nie gotowych, ale śmieciowych właśnie. Niektóre samoprzylepne alfabety mają lekko perforowany tylny arkusz z którego w prościutki sposób można wyciąć litery pozostałe, gdy już zużyjecie docelowe elementy. Z tyłu wygląda to tak:


Z przodu wyjęta już z arkusza litera wyznacza nam kontury wycinania. Nożyk w dłoń i tniemy:

wybaczcie drżenie lewej ręki, robiącej zdjęcie :)

To zostaje nam po wycięciu liter:


Nie jest to oczywiście jeszcze koniec. Arkusza użyć można jako szablonu, szczególnie jeśli alfabet był kartonowy i sztywny. Odrysować litery...


...albo użyć spreju (tu najlepiej, aby arkusz alfabetu był już zupełnie wykorzystany, ewentualnie można zakrywać resztę liter papierem i uważać, by nie pomalować innej powierzchni pracy):


Inne rodzaje alfabetu dają wiele odmiennych możliwości. Na przykład takie na cienkich, samoprzylepnych arkuszach można użyć trzy razy - najpierw wyjmując "prawdziwą literę", potem wycinając warstwę spodnią (jak na drugim zdjęciu w tym poście), a następnie wycinając literę po konturze (literki często mają obwódki w takim samym kolorze):

w rolach głównych wystąpiły alfabety od Andape i Nulki

Czuję, że to jeszcze nie koniec...

Jutro pokażę do czego literki były mi potrzebne, projekt będzie wyjątkowo zimowy jak na tą porę roku.

Udanego dnia!

W poprzednich środowych mykach:

wtorek, 23 października 2012

Katalog oddam w dobre ręce!

Ale najpierw o tym, że miałam przyjemność zmajstrować pięć par kolczyków w takich kolorach, które baaardzo dobrze nastroiły mnie na cały dzień - fiolet, pomarańczowy, turkus, granatowy i soczysta zieleń! Jestem miło zaskoczona, bo to oznacza, że nie zawsze neutralne beże i ciemne kolory święcą triumfy jesienią. U mnie na pewno nie, ale to bez względu na porę roku :)


Mam też drobne ogłoszenie parafialne.
Na pewno nie jestem jedyną osobą, która czeka jesienią na katalog z IKEA, do sklepu ma co najmniej 150 km i odwiedziny tam to raczej coś w rodzaju małego święta :) Tym bardziej ucieszyłam się z nagrody od Al z Czarów z Drewna - ja już swój katalog mam. A ponieważ spod siedzenia w samochodzie mojego braciszka wyciągnęliśmy w weekend kolejny taki katalog, chętnie oddam go w dobre ręce do kochającego domu :) Katalog ma mankament - róg troszkę ubrudził się samochodowym smarem, ale jest to naprawdę drobnostka (stan jak na zdjęciu :). Ostrzegam więc, dom musi być otwarty, by przyjąć takiego zbłąkanego wędrowca!

Zasada zabawy jest jedna - osobę chętną na katalog proszę o pozostawienie pod tym postem komentarza z nazwą miejscowości do której katalog ma zostać wysłany (tylko na terenie Polski). Czas - do soboty 27 października (włącznie), w poniedziałek katalog powędruje do wybranej osoby.

Ściskam ciepło!

P.S. Cały czas zapraszam też na wyzwanie "Coś nowego". >>Tutaj<< zasady oraz odnośniki do prac, które już zostały zgłoszone. Można powoli przeglądać, aby być przygotowanym na głosowanie, które rozpocznie się 12 listopada :) I cały czas można zgłaszać własne twory!

poniedziałek, 22 października 2012

Część piąta, ostatnia - śniadanie w Zagrzebiu, zakupy w Budapeszcie


Czy u Was też wczoraj calutki dzień świat spowijała mgła, a dziś od rana chmury i deszczowo? Ten post wcale nie pasuje do naszej aury... Powiem Wam szczerze, że zapomniałam o dokończeniu wakacyjnej relacji - nic dziwnego... Kurcze, to było tak dawno. I w tak różnym klimacie :) Póki jeszcze coś pamiętam, szybkie dokończenie.

Ostatnio pisałam, że wyjechaliśmy z Bośni i Hercegowiny, kierując się na Zagrzeb. Dojechaliśmy tam w nocy, rano śniadanie, szybkie zwiedzanie.

normalnie bliźniak mojego roweru (poza małymi szczegółami :)
trochę podziwiania architektury...
taki użytek robi się tu z ozdobnych dyniek :)

Dalszy kierunek - Budapeszt. Do stolicy Węgier dojeżdżamy po południu. Jesteśmy tak zmęczeni ciągłą jazdą, że nie mamy w ogóle ochoty podziwiać miasta nocą... o nie! Zostawiliśmy to na rano. Szybka przebieżka obok parlamentu - tutaj pikieta, długaśna kolejka do zwiedzania, policja szuka z psami i lusterkami bomb pod samochodami posłów - oddalamy się przeciwnym kierunku :) Nie pokazuję zdjęć, bo na budynku jeden wielki remont, ładnych ujęć brak. A z pozostałych nie wiem co wybrać! Z pewnością warto byłoby tu wrócić i na spokojnie połazić po Budapeszcie. Ale jakoś tak strasznie chciało nam się już do domu... Cieszyliśmy się natomiast na ostatni punkt wycieczki - halę targową :) Jedzenie to zdecydowanie najlepszy punkt każdej wyprawy:) A tu papryka, salami i rękodzieło! Przywiozłam stąd nawet pamiątkę w postaci ludowej panienki, pokażę ją przy jakiejś okazji :)




Wsiadamy do samochodu i przez Słowację jedziemy do domu. W Čadcy tablica - 500 km do Torunia. Niestety, to co za granicą przejeżdżaliśmy w kilka godzin, w Polsce pokonujemy z wielkim trudem. Na trochę utknęliśmy w korku, dopiero późno w nocy zajechaliśmy do domu. I jestem :)

Tyle w telegraficznym skrócie.
KONIEC :)

piątek, 19 października 2012

Na kartkowej fali

Bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa pod adresem wczorajszej kartki z wkładką! Ostatnio nastał u mnie kartkowy czas - i nie jest to bynajmniej związane z Bożym Narodzeniem, na mnie jeszcze trochę za wcześnie, nie czuję klimatu świąt :) Posłałam natomiast w świat kartkę gratulacyjną dla Ani, prowadzącej bloga Dziergam Sobie. Kartka w kolorach kocyka, który Ania zaprezentowała >>tutaj<<. Miała być bałaganiarska, z nierównymi przeszyciami w różnych stylach - robiłam to po raz pierwszy, może więc zgłoszę ją na swoje wyzwanie "Coś nowego"? :)



Dzieciaczek recyklingowy (wiedziałam, że kiedyś przyjdzie na niego pora!), a turkusowa warstwa to wnętrze koperty - o kopertowych bebechach pisałam >>tutaj<<.

Udanego piątku! U mnie w weekend szykuje się rodzinna impreza i obiecałam upiec sernik (który najlepszy staje się dnia następnego, więc musi odstać swoje do jutra). A ponieważ sezon jabłkowy w pełni, porywam się też na szarlotkę - to z pewnością będzie prostsze :) Swoją drogą, jak niesamowicie - w porównaniu z tymi hipermarketowymi, zimowymi - smakują teraz jabłka!

Trzymajcie kciuki za moje dzisiejsze kuchenne wyczyny :)

czwartek, 18 października 2012

Połączenie filcowo-papierowe

Dla fanki słoneczników i kartkotwórczyni Aśko, na jej urodziny przygotowałam kartkę "z wkładką". Kwiaty to komplet złożony z broszki i kolczyków. Asi się chyba spodobało, bo ochoczo zapozowała na swoim blogu w słonecznikowym komplecie :)

Nie wiem czy pamiętacie, ale moja zeszłoroczna kartka dla Aśko była po prostu okropna :) Zastanawiałam się nawet czy linkować tą żenadę, ale myślę, że powinnam - przynajmniej, aby pokazać, że początki kartkowania mogą być trudne. Szczególnie jeśli nie posiada się odpowiedniego zaplecza. Teraz jest już nieco lepiej i jeśli ktoś chce obejrzeć to nieudolne "dzieło" wątpliwej jakości to zapraszam >>tutaj<<.

Tegoroczna kartka wyglądała tak:



A biżuty samodzielnie tak:


Asiu, jeszcze raz sto lat!

środa, 17 października 2012

Środowe myki na jesień: girlanda


Jak pogoda u Was? U mnie piękna, złota jesień, więc i kolejny jesienny projekt inspirowany jej  kolorami. Tutorial na prostą girlandę z liśćmi - u mnie filcowymi, ale z powodzeniem można wykorzystać papier czy tkaninę.

Potrzebne będą:
- filc w dowolnych kolorach (u mnie paleta żółto-pomarańczowa, brązy i trochę czerwieni)
- cienka żyłka, ewentualnie nić
- igła
- nożyczki

Z filcu wycinamy dowolną ilość filcowych listków. Ja wybrałam prosty kształt, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by girlanda była bardziej urozmaicona.


Odmierzamy wybraną ilość żyłki - proponuję długość girlandy + 15-20 cm dodatkowo na zawiązanie pętli. Można też nie odcinać żyłki ze szpulki, nanizać listki, ułożyć w odpowiednich odstępach i dopiero wtedy odciąć.

Na żyłce umieszczamy igłę i przewlekamy przez filcowe listki. Filc ma co najmniej 1 mm grubości, więc staram się przełożyć igłę tak, by żyłka pozostała w środku i nie było jej widać z wierzchu z żadnej strony.


To samo można zrobić ze zwykłą nitką, chyba że wybierzecie taką w kontrastowym kolorze, by jeszcze bardziej urozmaicić girlandę.

Listki - w zależności od pozycji, w jakiej będzie wisiała girlanda - można nanizać pod różnym kątem. Ja zdecydowałam się na umieszczenie ich po skosie, ponieważ u mnie ozdoba będzie zwisała z góry do dołu. Jeśli chcecie rozpiąć ją między dwoma punktami, być może spodoba się Wam inny układ.


Liście rozsuwamy na żyłce w odpowiednich odstępach, filc jest na tyle lekki, że nie powinny się przemieszczać. Na obu końcach zawiązujemy pętelki.

Wieszamy i gotowe! Girlanda z filcu jest leciutka, można do tego użyć także taśmy klejącej.


Jeśli ozdobę wykonacie z papieru, można skleić dwa listki ze sobą, a w środku umieścić żyłkę. Kontrastowa nitka też na pewno będzie ładnie wyglądała.

To moja pierwsza girlanda z filcowych liści, nadaje się więc jako inspiracja w drugim wyzwaniu, które ogłosiłam w poniedziałek. Zapraszam!

Udanej środy!

W poprzednich środowych mykach: