poniedziałek, 26 września 2011

Uwielbienia jesieni odsłona trzecia

Komunikuję, że już jestem i przechodzę do sedna :)

Były już seriale i kasztany, ciepła herbata, spadające liście i wszystko inne związane ze złotą jesienią. Ale koniec sierpnia i - przede wszystkim - początek września to też czas, w którym zaczynam nerwowo przebierać nogami, wiercę się niespokojnie i czekam... Czekam na nowy katalog Ikei :) 

Nie jestem tym wybrańcem, który otrzymuje katalog wcześniej, i to w rozmiarze XL, a do najbliższego sklepu mam ponad 150 km. Muszę więc liczyć na innych albo na cud, że katalog pojawi się u mnie jakimś wspaniałym zrządzeniem losu. W tym roku wyjątkowo często o nim myślałam, powstrzymywałam się przy tym, żeby nie obejrzeć katalogu w internecie (przez cały miesiąc!). Nie potrafię tego wytłumaczyć - dla niektórych ta fascynacja jest niezrozumiała, a dla mnie to takie małe święto :) Popijam herbatkę i przeglądam zdjęcia w katalogu... oczywiście ze świadomością, że przecież i tak mam już w domu meble (niby sporo w tym roku o małych przestrzeniach, ale żadna nie jest z gumy i dostawiać też bez końca nie można), a samymi bibelotami czasem trudno się zadowolić. Niemniej, duża część aranżacji i sprytnych pomysłów mnie zachwyca, i chociaż to tylko katalog, zdjęcia wyglądają, jakby w tych przestrzeniach naprawdę ktoś mieszkał. Dobra, rozpisywać się nie będę, bo kto lubi, ten wie o co chodzi :)

W każdym razie po przyjeździe z krótkich wakacji tłuściutki katalog czekał na mnie w domu, więc pozwoliłam sobie na wydanie dzikiego odgłosu szczęścia i odtańczenie krótkiego podskakiwańca. Nie muszę oczywiście mówić, że pierwsze czytanie odbyło się tego samego dnia. Trwało półtorej godziny, jak ochłonę, obejrzę go jeszcze raz, a potem może znowu... Tymczasem to, co od razu mi się spodobało:

zdjęcia z www.ikea.pl

P.S. Żeby dołożyć łychę dziegciu powiem, że kolejny rok z rzędu nie zachwyciły mnie nowe tkaniny z Ikei... Cóż, do następnego :)